piątek, 10 października 2014

Prolog

Z słodkiego snu zbudził mnie świdrujący odgłos budzika. Powoli otworzyłam oczy osłaniając je przed słońcem. 29 czerwca. To już dzisiaj. Przeciągnęłam się leniwie i powoli poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Spojrzałam na zegarek 8.00, za 3 godziny mam samolot do Californi. Jejku tak strasznie tęskniłam za Rydel Rikerem Rockym Ellingtonem Rylandem i Rossem. Całe wakacje spędzę z nimi. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie ostatniego spotkania z R5 i zalałam aromatyczną kawę wrzątkiem. Po chwili wróciłam do wspomnień. Przez cały okres pobytu w Polsce nigdy nie miałam takich przyjaciół.  Z nimi zawsze fajnie spędzałam czas, nigdy się nie nudziłam. 8 lat temu także mieli te szalone pomysły. Tylko nieco wydorośleli i co najważniejsze zostali w Ameryce i osiągnęli spory sukces. Ehh jeszcze rok muszę tutaj wytrzymać. Jeszcze tylko matura mnie tutaj trzyma. Ciocia dla której wróciliśmy z USA kilka miesięcy temu przegrała walkę z chorobą. Ale już niedługo będę tam z nimi. To już tylko kilka godzin. Z optymistycznym uśmiechem na twarzy wróciłam do pokoju. Po raz piąty sprawdziłam wszystkie walizki. Ubrałam się w naszykowane wcześniej spodenki i koszulkę. Posprzątałam jeszcze swój pokój przed wyjazdem i z przerażeniem stwierdziłam że została mi się już tylko godzina. Odliczając 30 minutowy dojazd i odprawę, to... muszę już wyjeżdżać. Zadzwoniłam po kuzyna, bo mama jest już w pracy. Pożegnałyśmy się wieczorem. Tata pracuje za granicą, ale wie że całe te wakacje spędzę u babci, jego mamy. Chwilę później Mateusz już czekał pod moim domem. Pomógł mi wynieść walizki i sprawnie dowiózł mnie na lotnisko. Już miałam odejść samotnie w stronę terminalu, ale chłopak przytulił mnie mocno i powiedział
- Będę tęsknić siostra, uważaj na siebie.
- Ja też, mój przybrany braciszku- odpowiedziałam szybko wycierając napływającą do oka łzę. Dalej poszłam już sama. Sama przeciwko przeciwnościom losu.
Na szczęście od kiedy skończyłam 18 lat jest ich jeszcze mało. I mam nadzieję ze tak pozostanie.Ujrzałam jak Mateusz odjeżdża. Zrobiło mi się strasznie smutno, ale perspektywa spotkania przyjaciół cały czas podtrzymywała mnie na duchu. Pół godziny później siedziałam już w samolocie. Przede mną 6 godzin lotu, mam nadzieję ze obędzie się bez komplikacji. Sąsiedzi na szczęście nie sprawiali komplikacji i mogłam przez chwile spokojnie pospać. Resztę czasu poświęciłam przesłuchiwaniu piosenek R5, które i tak znałam już na pamięć. Już czułam jak są obok mnie już słyszałam ich śmiech. Czułam się cudownie... Gdy w końcu byłam już na ziemi starałam się jak najszybciej opuścić lotnisko. Byłam tak strasznie podekscytowana. Przy drzwiach czekała na mnie babcia. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
- Babciu tak tęskniłam- brązowowłosa kobieta przyjrzała mi się uważnie i powiedziała
- Izzy ale wyrosłaś- obie wybuchłyśmy śmiechem i poszłyśmy w stronę samochodu babci.
- Mam dla ciebie niespodziankę w domu- powiedziała babcia
- Ojej jaką?- spytałam i poczułam że moje podekscytowanie osiągnęło maksymalny poziom.
- Zobaczysz- uśmiechnęła się i nagle krzyknęła - Ty palancie jak jeździsz! - obie roześmiałyśmy się. Resztę drogi do domu spędziłyśmy na rozmowach. Dom babci wcale się nie zmienił, przynajmniej z zewnątrz. Wyciągnęłam walizki z bagażnika i udała się w stronę domu. Otworzyłam drzwi i przywitało mnie jedno głośne
- Niespodzianka !- Ross, Rocky Riker Rydel i Ellington krzyknęli głośno. Stałam jak oniemiała. W ciągu tych 4 miesięcy od koncertu nie wiele się zmienili. Chłopcy tak samo przystojni, Delly tak samo urocza. Blondynka pierwsza podeszła i mnie uścisnęła.
- Izzy nareszcie jesteś- odpowiedziała i przytuliła się mocno- To jakie plany na najbliższe dwa miesiące? - spytała z uśmiechem prezentując idealnie białe ząbki.
- Nie wiem, ale na pewno chce je spędzić z wami. Blondynka uśmiechnęła się szerzej.
- Ej siostra posuń się! Nie tylko ty chcesz się przywitać z Izzy -powiedział Riker delikatnie odpychając siostrę na bok
- Ej ja też chcę- krzyczał Rocky.
- I ja - krzyknął Ross
- A ja to co?- domagał się Ellington. W efekcie cała czwórka rzuciła się na mnie w silnym uścisku ich umięśnionych ramion.
- Chłopaki... dusicie- wysapałam a oni powoli rozluźnili uścisk.
- Ej a gdzie Ryland?- spytałam- przyjedzie wieczorem ma kilka spraw do załatwienia.
- To co idziemy oprowadzić Izzy po okolicy?- Spytał Ross
- Ona chyba dobrze zna to miejsce - wtrąciła się do rozmowy babcia.- Zanieś walizki na górę, przebierz się i możesz iść- powiedziała
-Ok zaraz wracam poczekajcie- powiedziałam do całej szóstki i zaczęłam wnosić walizki po schodach. Chłopcy natychmiast ruszyli z pomocą, zanieśli je do mojego pokoju i szybko pobiegli w stronę balkonu. Słyszałam wzmożoną dyskusję, ale na jaki powód? Nie wiem. Usiadłam na łóżku i otworzyłam walizkę. Tyle wspomnień związanych z tym pokojem .Westchnęłam i uśmiechnęłam się do siebie. Jestem w moim Californijskim raju. Rozpuściłam moje miedziane włosy, które swobodnie opadły mi na łopatki i cieszyłam się promieniami słońca które przyjemnie grzały mi twarz. Za moimi plecami usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, chwilę potem ktoś objął mnie delikatnie w tali. Szybko się obróciłam i ujrzałam jego twarz.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam- odpowiedziałam czule gładząc chłopaka po twarzy.
- Ja też, nawet nie wiesz jak te wszystkie trasy, i to ukrywanie się przed chłopakami - spojrzał na mnie swoimi słodkimi orzechowymi oczami. Przybliżył się do mnie i czule pocałował mnie w usta.
- Teraz mamy dwa miesiące żeby się sobą nacieszyć. Chłopak przytulił mnie mocno i odpowiedział
- Nie możemy tego czasu zmarnować kochanie- uśmiechnęłam się do niego. Nagle rozległ się krzyk Rydel
- Chłopaki ! Co wy tam robicie na górze!- odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Mój skarb szybko wyszedł z pokoju a ja przebrałam się z szybkością błyskawicy. Szybko wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach. Na dole był już Ellington i Rocky
- Ej a gdzie Ross i Riker? - spytał Rocky.
- Nie widziałam ich - odpowiedziałam i poczułam, ze się czerwienię pod badawczym okiem Rydel.
- Chłopaki noo! - krzyknęła Rydel i obaj blondyni szybko zbiegli po schodach.
- To co idziemy? - spytał Ross przygładzając rozczochrane włosy.
- Jak chcecie iść to ruszcie tyłki a nie stoicie jak lamy na środku salonu- powiedział najstarszy.
- Masz coś do lam? - spytał oburzony Rocky. Riker posłał mu tylko równie oburzone spojrzenie i poszedł w kierunku drzwi a reszta Lynchów na nim. Znowu ten cudowny gwar. Wszystko zupełnie tak jak rok temu. Uśmiechnięta ruszyłam z R5 podbijać ponownie californijskie ulice, na których nie byłam od ostatnich wakacji. Oto ja Izabell Kowalik wracam w Californijskie progi. Wracam do mojej rzeczywistości.

Witajcie! :) Oto mój nowy blog, nie wiem jak się wam spodoba, ale zawsze możecie zostawić swoja opinię w komentarzu. Mam nadzieję że ten blog zdobędzie więcej czytelników niż W cieniu własnej osobowości. Jak łatwo się domyślić blog będzie o R5 ale postaram się pisać go trochę inaczej niż wszyscy.To jakie macie wrażenia po prologu? :) Do zobaczenia. Następny post powinien się pojawić za tydzień. Papa ;)

2 komentarze:

  1. Jezu zajebiste juz chce wiecej. Teksty genialne. "Jak jedziesz palancie" albo "Masz cos do lam?" Caly czas mnie to bawi. Jedyne do czego sie przyczepie to intetpunkcja. Brak przecinkow np. Na poczatku przy wymienianiu imion ale ogolnie super. Pisz tworz kontynuuj ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł z tym blogiem. Mimo, że nie znam zespołu, już od razu mi się spodobało. Pisz dalej, na pewno chętnie będę odwiedzać tego bloga. ;)

    OdpowiedzUsuń