sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 8

 Tydzień później

- Mamo!
- Tak Ross? - spytała troskliwie Stormie - blondyn podszedł do niej i przytulił się.
- A co jeśli Kate jest w ciąży?
- Nic- odparła tak obojętnie, że Ross zaczął się obawiać.
- Mamo jak to nic? Ja... ja się boje.
- Będziesz mógł się bać dopiero jak lekarz to potwierdzi. Jak na razie cieście się sobą. Blondyn był pełen podziwu dla swojej mamy. Nawet w ekstremalnych sytuacjach potrafiła utrzymać spokój. A może ta sytuacja przeraża tylko jego? W końcu mama wychowała ich czwórkę, i to nawet całkiem dobrze. Przyjrzał się braciom. Siedzieli obok niego na kanapie zajęci własnymi sprawami.. Wszyscy tacy uporządkowani, a on? Nawet nie pomyślał i wpadł. Jeszcze w tak młodym wieku.
 Stormie z niezadowoleniem patrzyła na swoje dzieci Ross, Rydel i Rocky siedzieli na kanapie i pisali sms. Blondyn do Kate i Rocky do Rikera a Delly do Ellingtona.- Odklejcie się kiedyś od tych telefonów?
- No dobrze mamo- powiedział Rocky, schował telefon do kieszeni i... poszedł po laptopa. Stormie tylko westchnęła i usiadła w kuchni przy gorącym kubku z kawą. Obok niej usiadł Mark. Nagle z salonu było słychać krzyki
- Zamknijcie się Kate dzwoni!
- Jezu uspokój się...
- Cicho! Tak kochanie... yhym.- nagle blondyn wytrzeszczył oczy. Wszyscy włącznie z rodzicami podeszli bliżej żeby się dowiedzieć.
- Jak to poszłaś beze mnie?... O matko boska... serio? Dobra, yhym przyjść do ciebie? Ok to czekamy- powiedział blondyn z bananem na twarzy i z ulgą odłożył telefon.

- O czym mam powiedzieć? - zdziwiła się szatynka.
- Jak to o czym? - spytał Ross i pokazał na brzuch..
- Aaa. Bo ja... nie jestem w ciąży. Fałszywy alarm. Po prostu spóźnił mi się okres - powiedziała a wszyscy nie wiadomo dlaczego odetchnęli z ulgą.
- Ojj Rossy coś mało się starasz nawet dziecka porządnie nie umiesz zrobić - zaśmiał się Riker, ale szybko spoważniał gdy ujrzał poważną minę swojej mamy i buraczane policzki Rossa.
- Rikuś ty już lepiej nie dyskutuj w sprawach na których się nie znasz - zgasiła go jego mama. Najstarszy spalił buraka równie szybko, jak jego brat, co wywołało śmiech wśród wszystkich zebranych na przytulnej, aczkolwiek ciasnej kanapie.
Wszyscy siedzieli na podłodze a Rocky i Ryland starali się po podłodze. Starszy krzyczał na całe gardło
- Pilot jest mój! Pilot jest mój! Nie oddam go bez walki kmiocie! - w tym momencie Riker szybko wstał i zabrał szatynowi pilota. Chłopak złapał blondyna za nogę i próbował się pociągnąć do pozycji siedzącej.
-Rocky ty zboku! Gdzie ty trzymasz te ręce? - krzyknął oburzony najstarszy. Dziewczyny wybuchały śmiechem.
- Tak, widać ze Rocky się z tobą zadaje- powiedziała Rydel
- Ojj mam się do ciebie przejść- spytał z drugiego końca kanapy.
- A co ty mi niby możesz zrobić? - spytała zadziornie blondynka
- To - Ell wziął blondynkę na ręce i wrzucił do basenu przed ich domem. Wbiegł szybko do salonu i powiedział
- Ja się ulatniam zanim wasza siostra mnie zabije. Pa- i zniknął z prędkością światła. Za chwilę do salonu przyczłapała mokra Rydel
- Ellington Lee Ratliff. Zabiję -syknęła z mina seryjnego mordercy. Mokre kosmyki spadały jej na twarz. Wyglądała jak Samara Morgan, tylko taka blond.
- Nie ma go tutaj- wyszczerzył się Ross i zaraz oberwał poduszką. Blondynka poszła do pokoju, zostawiając za sobą mokre ślady. Kate podeszła do Rikera zabrała mu pilota i powiedziała
- Dzisiaj nic nie oglądamy. Ruszać dupeczki idziemy na plażę.- po pokoju rozległ się pomruk niezadowolenia.
- Delly kochanie idziemy na plażę, i tak jesteś morka to może przejdziesz się z nami?
- Oczywiście że idę- krzyknęła blondynka wychylając się za barierkę schodów.
- Nie Delly nie! I ty Ross przeciwko mnie. - błagał Ellington gdy zdał sobie sprawę że przymusową kąpiel w oceanie go nie ominie.
- Aaa - krzyk szatyna poniósł się echem. Szatyn otrząsnął włosy z wody. I poprawił grzywkę.
- Jak i ja to i ty - powiedział i wrzucił Izzy. Dziewczyna zaczęła się śmiać ale po chwili zanurzyła się w wodzie. Chwile potem dziewczyna pojawiała się i znikają pod powierzchnią wody. Przerażony chłopak podpłynął do niej. Izzy wynurzyła się i zaczęła wybuchła śmiechem.
- No wiesz co !  Ładnie tak straszyć ludzi? - spytał Ell z obrażona miną. Dziewczyna wyszła z wody i położyła się na ręczniku. Słońce delikatnie muskało jej skórę. Izzy z zadowoleniem rozluźniła mięśnie. Nagle obok niej położył się Ross zostawiając na jej plecach słone kropelki. Dziewczynę przeszedł przyjemny dreszcz. Blondyn delikatnie przejechał poduszkami palców po jej wrażliwej skórze strącając z niej kropelki. Dziewczyna odwróciła się na plecy i oparła głowę na udać blondyna. Ross przeczesywał miedziane włosy, uśmiechając się delikatnie. Chłopak z wyraźnym zadowoleniem zaczął kreślić kółka na jej brzuchu nie przerywając rozmowy. Siedzącego nieopodal szatyna coś ukuło. Nie do końca rozumiał co. Wiedział jednak że to co robi Ross nie jest tylko przyjacielskim gestem. Czy ja coś robię źle? Widzę że ich łączy coś więcej- pomyślał zasmucony. Wstał i usiadł obok Rikera, plecami do pary przyjaciół. Tak Ell zdecydowanie nie mógł na to patrzeć.
~Izzy~
- Co to miało być? - spytał oburzony Ellington, który w końcu się do mnie odezwał.
- Ale o co ci chodzi?- spytałam niepewnie.
- Jak to o co?! Tulisz się z Rossem i myślisz że przejdę obok tego obojętnie? - w jego oczach ujrzałam gniew.
- Czy ty jesteś o to zazdrosny?
- Szczerze? Tak. Kocham cię i nie mogę patrzeć jak Ross... agh! Szkoda gadać ty i tak nie zrozumiesz
- Właśnie że zrozumie, a myślisz że ją nie toleruje twoich zachowań w stosunku do Rydel - syknęłam. Szatyn urwał w pół słowa i oblał się delikatnym rumieńcem
- Mimo wszystko nie mogę patrzeć bezczynnie jak tulisz się do niego. Zawsze czułem się gorszy w cieniu chłopaków, zwłaszcza Rossa. - powiedział i odszedł.
- Ell ! - krzyknęłam. Szatyn tylko odwrócił się i posłał mi smutne spojrzenie, lecz się nie zatrzymał. Odwróciłam się i zacisnęłam powieki. Nie mogę płakać. Nie teraz. Usiadłam na schodach przed wejściem i bezmyślnie patrzyłam się przed siebie.
- Masz zamiar tak siedzieć? - spytał znajomy głos a ja podniosłam wzrok. Przede mną stał Riker.
- Tak - odpowiedziałam sucho. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, zwłaszcza że on tak przypominał mi Rossa, główny powód kłótni.
- Widzę że coś się stało- usiadł obok mnie i objął ramieniem. Natychmiast je odtrąciłam.
- Zostaw mnie w spokoju- syknęłam
- Milczenie nie rozwiązuje problemów - odpowiedział patrząc mi w oczy.
- Wiem, ale nie mogę z tobą rozmawiać. Za bardzo przypominasz swojego brata.
- Czy Ross ci coś zrobił? - spytał niepewnie
- I nie i tak nie. Chcesz się dowiedzieć więcej to spytaj się reszty- powiedziałam i sięgnęłam do kieszeni po klucze. Cholerna zazdrość, niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Położyłam się na kanapie, byłam zmęczona całym tym zachowaniem. Obudziło mnie pukanie w okno. Niechętnie się podniosłam by sprawdzić kto to. Ross, tego mi brakowało. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie miałam ochoty na rozmowę, ale też nie mogłam go ignorować z tylko dla mnie wiadomego powodu.
- O co poszło z Ellingtonem?- spytał wchodząc do domu.
- Nie chce o tym rozmawiać - powiedziałam i usiadłam na sofie.
- Mi możesz powiedzieć - chłopak usiadł obok mnie i delikatnie chwycił dłoń, dodając mi odwagi.
- Skoro bardzo chcesz wiedzieć to poszło o ciebie. Tak dobrze usłyszałeś. Pokłóciliśmy się z powodu naszych relacji i relacji Ella i Delly. - chłopak przetarł twarz dłonią.
- Szczerze to sam nie wiem co powiedzieć
- Ja już czasami też nie wiem - powiedziałam i położyłam mu głowę na kolanach. W tej pozycji mogłabym spędzić wieki. Boże co ja myślę, ale to takie cudowne. Ross delikatnie przeczesywał moje loki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Spało mi się dużo lepiej, gdy miałam świadomość że ktoś przy mnie jest. Nic więcej tylko obecność. 

Witam po długiej nieobecności :)  Zapraszam do czytania rozdziału a sama znów wracam w książki 
( egzaminy próbne ) Do następnego rozdziału.

niedziela, 23 listopada 2014

Notka

Przepraszam ale z pewnych ważniejszych powodów rozdział pojawi się najszybciej w sobotę. Mam mało rozdziałów więc czas oczekiwania może sie przedłużyć.
Teraz druga sprawa. Od pewnego czasu zastanawiam sie nad tym że mój blog jest trochę gimbusiarski. Taki typowy. Momentami mam ochotę usunąć wszystko i zacząć inny w innym luźniejszym czasie. Mam nadzieję ze wy sądzicie inaczej.
Pozdrawiam Nat

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 7

Miasto nocą, coś co kocham. Ludzi praktycznie nie ma, czasami tylko jakieś ciemne typy czają się w ślepych uliczkach. Jeśli zachowujesz czujność nie powinno cię spotkać nic złego. Trzęsącą się ręką sięgnęłam po klucze, jednak klamka ustąpiła bez nich. Obawiając się najgorszego delikatnie uchyliłam drzwi. Jednak ku mojej uldze babcia oglądała telewizję, zlustrowała mnie dokładnie wzrokiem i wróciła do poprzedniego zajęcia. To było nieco dziwne, ona NIGDY nie pozostawiała mnie tak bez słowa. Gdy nie miała powodów pytała po prostu jak było lub jak się czujesz. A dzisiaj nic. Dziwne. Nieco niezdarnie weszłam po schodach zachowując pozory gracji. Zamknęłam drzwi i opadłam na łóżko.
Obudził mnie Riker a wraz z nim lekki kac. Nie ma to jak nagrać na dzwonek kumpla, którzy popiskuje twoje imię. Wzięłam do ręki telefon.
- Może to będzie trochę dziwne, ale dzięki że nie wpakowałaś Delly w żadne gówno
- Yyy ok, przynajmniej się starałam - wypaliłam jednym z najgłupszych tekstów możliwych w tej sytuacji. Cóż kac morderca nie ma serca, zwłaszcza dla logicznego myślenia.
- Coś sugerujesz? - spytał

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 6

 Na początku chcę podziękować znajomym za inspirację i niektóre teksty które tutaj zamieściłam :)

~ Narrator ~
Chłopak wbiegł do pokoju i szybko odebrał telefon.
- Ross ? - w słuchawce odezwał się niepewny kobiecy głos
- Coś się stało? - spytał chłopak
- Bo ja chyba jestem w ciąży. Proszę przyjdź. - powiedziała szybko Kate
- Ross mogę pożyczyć dzisiaj twoją koszulę?- spytał Riker przerywając mu rozmowę
- Ale jak to w ciąży Kate? Zaraz...- odsunął telefon od twarzy i powiedział do brata.- Bierz co chcesz ja teraz nie mam czasu.
- Kate jest w ciąży? - spytał zaciekawiony Riker
- No właśnie nie jestem pewien - odpowiedział Ross przeszukując szafę w poszukiwaniu spodni. Założył je i zanurkował w szafce.
- Jak to? Chyba wiesz jak się dzieci robi. - zaśmiał się z niego brat.
- Zamknij się - Ross rzucił w niego koszulką i wyszedł w pośpiechu z pokoju. Zamykając drzwi obudził śpiącego na kanapie Rocky'ego.

~Ross~
Kate! Już jestem - krzyknąłem wybiegając do jej domu. Siedziała w salonie i niepewnie na mnie patrzyła.
- Ale skąd wiesz ?
- Okres mi się spóźnia. Dokładnie nie wiem. Do lekarza pójdę w następnym tygodniu.
- Czyli w sumie jeszcze nic nie wiadomo. A co zrobimy jak to jednak prawda?- spytałem i przytuliłem ją. Czułem dreszcz niepewności, który przeszedł przez jej ciało.
- Jakoś damy radę- powiedziała Kate. Z jej oczu popłynęły łzy. Szybko je wytarłem.

czwartek, 6 listopada 2014

One Shot

Na długi wekeend wyjeżdżam, oby był internet to może coś naskrobię i wam opublikuję, ale jak na razie nic się nie zapowiada na najbliższe 3 dni. Mam nadzieję że ten one shot wam się spodoba. Nie jest on napisany przeze mnie, ale przez znajomą, która lubi pisać różne opowiadania, ale twierdzi, że na razie ma za mało czasu żeby regularnie publikować. Twórczość Lynchowej (ochrona danych osobowych) będzie się tu zapewne pojawiać częściej. Zapraszam na jej debiutanckiego, opublikowanego łanszota ;) Uważam, że jest on dobrym wprowadzeniem do kilku spraw, które wydarzą się w rozdziale 6. Tak wyjątkowo notka dzisiaj na początku. Już nie przedłużając do napisania ;)

-Puść mnie natychmiast! Jeszcze z nią nie skończyłam! -krzyczy szatynka, próbując wyrwać się swojemu chłopakowi.
-Wsiadaj do auta! -rozkazuje jej, ale ona cały czas się szarpie, nie dając za wygraną.
-Ross pomóc ci? -pyta rozbawiony Riker, wychodząc z samochodu.
-Nie dzięki. Zaraz ją wrzucę do środka! -mówi już lekko zdenerwowany zachowaniem swojej dziewczyny. W końcu nie wytrzymuje, przerzuca ją przez ramię i idzie w stronę auta. Riker już  otworzył bratu drzwi i z radością przygląda się całej akcji.
-Ross nie! Ani mi się waż! -protestuje głośno dziewczyna, ale nic to nie dało. Wrzuca ją na tylne siedzenie i siada obok.
-Kochanie co cię napadło? -mówi spokojnie.
-Kochanie? Jak możesz do mnie tak mówić po tej akcji -oburza się Jane.
-Ej, nie ja napadłem na tą laskę jak dziki zwierz.
-Ale dałeś mi do tego powody. Czy ty naprawdę nie widzisz jak Brooke się obok ciebie kręci?
-Podobam się jej to jasne -mówi rozbawiony Ross.
-No co ty nie powiesz! Jeszcze raz a powyrywam jej te kłaki! Przysięgam!
-Ach kobiety i ich zazdrość -komentuje Riker - Gdzie was podwieźć? -pyta po chwili.
-Do Andy'ego.
Skinieniem głowy dał znać, że zrozumiał i zawozi ich w wybrane miejsce. Wysiadają z samochodu, wcześniej żegnając się z Rikerem i czekają, aż odjedzie. Gdy znika za rogiem, blondyn idzie do czekającego już na niego kumpla. Znikają na chwilę, wyprowadzają motor z garażu i żegnają się. Ross podchodzi do Jane.
-Kiedy zamierzasz powiedzieć reszcie, że kupiłeś motor?
-Kiedyś trzeba będzie. Wsiadaj.
Dziewczyna uśmiecha się i usadawia za Rossem. Jadą w milczeniu. Jane zamknęła oczy, pogrążając się w myślach. Jej włosy powiewają na wietrze.